Borneo – część pierwsza – Sarawak

Zapraszam na wspomnienia z podróży po Borneo

Trasa naszej pierwszej wyprawy do Azji :

Gdańsk- Helsinki- Bangkok – Kuala Lumpur – Borneo – Kuala Lumpur – Bangkok – Helsinki – Gdańsk.

Do Azji lecieliśmy liniami Finn Air, natomiast na terenie Azji liniami Air Assia. Wszystkie loty wykupiliśmy w Polsce. Łącznie odbyliśmy 9 lotów – i o dziwo – cały nasz plan podróży udało nam się zrealizować . Tyle na wstępie.

Był to nasz pierwszy tak daleki wyjazd.

Dzień pierwszy 

W Bangkoku wylądowaliśmy około 6 rano. Odprawa paszportowa. Kolejka okropna .   Samo lotnisko robi na nas duże wrażenie.

O  godzinie 12 – lecieliśmy już dalej, gdyż pierwszy nasz przystanek to  Kuala Lumpur.

Lot trwał dwie godziny – wylądowaliśmy na starym lotnisku w Kuala Lumpur. Odprawa paszportowa zajęła nam godzinę. Z lotniska do Centrum pojechaliśmy busem. Czas przejazdu – to kolejna godzina. Do samego hotelu dojechaliśmy kolejką. Hotelik okazał się całkiem przyjemny, pokój schludny. Rzuciliśmy nasze bagaże no i oczywiście pierwsze kroki to Petronas Towers. Widok niesamowity – szczególnie wieczorem , gdy całość jest przepięknie oświetlona.

Na ulicy jemy nasz pierwszy posiłek  – rybę pieczoną w liściu – pychotka.

Dzień drugi

Ruszamy na zwiedzanie miasta.  Zatrzymujemy się na głównym placu – Merdeka Squer   

Docieramy do dzielnicy chińskiej

Na koniec odwiedzamy ogród Taman Tasi Perdana. Ogród jest przepiękny, Można w nim podziwiać nie tylko piękne rośliny, ale mnóstwo gatunków ptaków i motyli.  

Wracamy po południu do hotelu by zabrać plecaki i ruszamy na lotnisko – wieczorem mamy lot na Borneo do miejscowości Kuching.

Dzień trzeci 

W Kuching lądujemy koło 24.  Wykupujemy talon na taxi. Czekamy na taksówkę – leje deszcz. Podjeżdża taksówka – nie możemy dogadać się z kierowcą gdzie ma jechać. Pokazujemy mu naszą rezerwację. Po konsultacjach z innymi kierowcami – nasz szofer twierdzi, że wie gdzie jechać. W hotelu lądujemy pół godziny później. Zaspana para na recepcji patrzy na nas zdziwionym wzrokiem . Rezerwacja?  Jaka? Pełne zdziwienie. Dzwonią do kogoś – no i okazuje się, że wszystko w porządku – pokazują nam pokój.  Po prostu makabra – ostro różowe ściany, brud . Nie, ja takiego pokoju nie rezerwowałam. O stanie łazienki – to nawet nie wspomnę. Para znowu zdziwiona. O co nam chodzi ?

A my mamy tu rezerwację na 3 noce….

W końcu pokazują nam kilka pokoi – i mamy sobie wybrać któryś. No to wybraliśmy – ale z łazienki korzystaliśmy na zasadzie umycia rąk i zębów – i wypad. Załamujący był przy tym wszystkim odgłos lejącego deszczu.  Rzuciliśmy się na łóżko – oby jak najszybciej zasnąć.

Rano ruszamy do centrum Kuching w poszukiwaniu informacji turystycznej. Chcieliśmy jechać do Bako National Park.

Ostatecznie informacji nie znaleźliśmy – natomiast spotkaliśmy sympatyczną parę z Australii. To oni zaprowadzili nas do miejsca w którym sami nocowali. Właścicielem domu okazał się Chińczyk – Eryk , który to własnym samochodem pojechał z nami po nasze rzeczy  – i na kolejne noce wynajął nam sympatyczny, utrzymany w kolonialnym stylu pokój. Uff – było dobrze. Mieliśmy gdzie spać, pogoda poprawiła się . Już spokojni ruszyliśmy jeszcze raz do centrum

Oczywiście zjedliśmy też pyszny obiadek – za całe 11 zł ( cena za dwie osoby).  Jutro w planach Bako.

Dzień czwarty

Udajemy się na przystanek – oczywiście jest to termin umowny. Powinnam napisać raczej , iż udajemy się na miejsce z którego odjeżdża autobus do Bako. Nie jest to bowiem miejsce jakkolwiek oznakowane. Znajduje się przy głównym placu – i tyle.

Autobusem jedziemy  około 40 minut. Później przesiadamy się na łódź. 

Wysiadamy  – a nasz „sternik” przedstawia nam się jako Raf- mamy zapamiętać to imię  – umawiamy się na godzinę o której ma po nas przypłynąć i tyle.

Rozglądamy się po plaży – jest pięknie. Plaża szeroka, mnóstwo formacji skalnych.

Park Narodowy Bako – to jeden z ciekawszych parków na Borneo. Jest w nim wyznaczonych kilka szlaków. Można też ruszyć z przewodnikiem. My wcześniej przygotowaliśmy sobie mapki – i udało nam się przejść trzy szlaki – biały, czerwono-niebieski i Telok Delima. Natrafiliśmy też na nosacze.

Wracamy na plażę – i o dziwo – czy to jest to samo miejsce , gdzie przypłynęliśmy ? Jest przypływ – naszej plaży już nie ma. Pomimo tego – dostrzegamy naszą łódź. Płyniemy – niby rzeka ta sama – ale krajobraz zupełnie inny. 

Pod wieczór idziemy jeszcze do centrum Kuching

Dzień piąty – wycieczka z Erykiem

Dzisiaj jedziemy na wycieczkę zorganizowaną przez Eryka. Ruszamy Jego samochodem. Mamy odwiedzić centrum rehabilitacji dla orangutanów. farmę krokodyli i długie domy.

W rezerwacie opieką otoczono orangutany , które są chore, wymagają opieki. Stąd dokarmiane są przez ludzi. Miejsca karmień – a jest ich kilka – to jednocześnie miejsca dla turystów.

O określonej godzinie następuje karmienie – zjeżdżają się turyści i obserwują zwierzęta w naturze. Jednak nie zawsze się pojawiają. Tak było i w naszym przypadku. Mieliśmy jednak szczęście, że przyszły do drugiego miejsca karmienia odległego o kilkaset metrów.

Później jedziemy na farmę krokodyli. Tutaj też oglądamy karmienie krokodyli – widowiskowe co prawda, ale czy humanitarne?

Cały teren jest bardzo ładnie zagospodarowany, nastawiony na turystów.

Ostatni punkt wycieczki – to długie domy. To charakterystyczne – wielorodzinne  domy .

Wracamy po południu – i po krótkim odpoczynku ponownie ruszamy do centrum Kuching.

Dzień szósty – w poszukiwaniu raflezji.

Być na Borneo i nie widzieć raflezji ?

Tym razem nie pojechaliśmy z Erykiem, lecz z jego Kumplem. Jazda była szalona. Wielki czerwony wóz, bez klimatyzacji. Jest ponad 30 stopni. Jazda szybka , często wertepami. Zatrzymujemy się na chwilę na lokalnym targu

Jedziemy około 2 godziny do parku  Gunung Gadin. . Nasz kierowca pokazuje nam drogę do parku – i umawia się z nami za 3 godziny. I co teraz ? Kupujemy bilety i usługi drugiego przewodnika, który ma nas doprowadzić do raflezji. Zobaczyć kwitnącą raflezje – nie jest prosto. Pomimo, iż jest to największy kwiat, to jednak kwitnie tylko 9 dni. Nie zawsze więc można zobaczyć te okazy. Nam się udało.

Poniżej raflezja w 2-3 dniu

A to już okaz w pełni kwitnienia

Żegnamy się z naszym przewodnikiem – dalej idziemy już sami.

Wycieczka kończy się kąpielą w naturalnych basenach.

Na umówionym miejscu czeka już na nas Sam .

Eryk udostępnia nam jeszcze pokój, byśmy mogli się odświeżyć – i odwozi nas na lotnisko.

Lecimy do Kota Kinabalu – czyli na północ Borneo

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *