Podlasie – czerwiec 2020 – część czwarta – Tykocin, Europejska Wieś Bociana, Biebrzański Park Narodowy.

Trzy dni w Supraślu minęły szybciutko. Znowu pakowanie i w drogę. Teraz na celowniku Biebrza. Zanim tam dojedziemy czeka nas kilka przystanków.

Pierwszy przystanek – Tykocin. Niewielka mieścinka, w której warto się zatrzymać dla kilku wspaniałych pomników historii. Ogromny rynek – pięknie ukwiecony – zachował kształt trapezu z XVIII w. Pośrodku stoi dwumetrowy pomnik Czarneckiego.

Rynek otaczają zabytkowe budynki, a najważniejszym z nich jest kościół p.w. Trójcy Świętej.

Po lewej stronie rynku znajduje się jeden z drewnianych domów udostępniony do zwiedzania.

Z kolei w jednym z narożników stoi – słynny z polskiego filmu budynek – Alumnat.

Alumnat – to dom wojskowy z połowy XVII w., przeznaczony dla weteranów i inwalidów wojennych. Obecnie mieści się tu mały hotel i restauracja.

W Tykocinie znajduje się też synagoga.

Obecnie w synagodze mieści się Oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.

Wyjeżdżając z Tykocina zatrzymujemy się jeszcze przy zamku.

Zamek pochodzi z XV wieku, rozbudowany przez króla Zygmunta Augusta w połowie XVI wieku.

Zamek był kilkakrotnie niszczony. Ostateczna rekonstrukcja zamku została ukończona w 2005 roku.

Niedaleko Tykocina znajduje się nietypowe miejsce – któremu nadano nazwę – Europejska Wieś Bociana. Nieco inaczej wyobrażałam sobie to miejsce – czytając przewodniki. Czym jest zatem ta Wieś…

Przede wszystkim – kupujemy symboliczny bilet za 5 zł i możemy wejść na teren gospodarstwa. Nie jest to byle jakie gospodarstwo. Jest tu stadnina koni, stawy, łąki, oraz dwie wież widokowe. Na terenie tym znajduje się około 30 gniazd bocianich.

Rzeczywiście – chyba trudno o drugie takie miejsce – gdzie , na tak niewielkim obszarze jest tyle gniazd.

Dojeżdżamy do Goniądza. Tutaj spędzimy dwie kolejne noce. Nocleg mamy w stosunkowo nowo wybudowanym domu . Niestety po raz pierwszy spotkałam się z takim brudem. Ostatecznie właściciel przeprosił – ale co mi po tym…?

Mamy do dyspozycji jeszcze pół dnia. Kupiliśmy mapę Biebrzańskiego Parku Narodowego – i postanowiliśmy ruszyć do miejscowości Mścichy i stamtąd przejść trasą Biały Grąd. Idziemy w jedną stronę ponad 3 kilometry – aż do wieży widokowej. Droga ciągnie się między polami. Z uwagi , iż jest po godzinie 18 – z pastwisk zganiane są stada krów.

Każdego wieczoru sprawdzam prognozę pogody. Ma być pochmurno, będzie deszcz. Ranek tymczasem wita nas słońcem i piękną pogodą. Ruszamy do miejscowości Grzędy – a stamtąd niebieskim szlakiem wzdłuż Czerwonego Bagna. Trasa ma siedem kilometrów. Początkowo idziemy około 3 km lasem. Później drewnianymi kładkami nad bagnami.

Wracamy około 12 do samochodu – i ruszamy Carską Drogą na Górę Strękową. Z góry widać piękną dolinę Narwii.

Na szczycie wzgórza zachowały się ruiny umocnień, z których obroną we wrześniu 1939 roku kierował Władysław Raginis. Walka trwała do wyczerpania zapasów amunicji. Gdy tej zabrakło Władysław Raginis wysadził w powietrze schron, ginąc na miejscu. Dziś to miejsce nazywane jest „Polskimi Termopilami”

Wracając do Goniądza zatrzymujemy się przy kładce „Długa Luka”.

400-metrowa kładka prowadzi wgłąb największego kompleksu tzw. torfowisk niskich.

A jednak padało. Tak jak to miało miejsce w Supraślu – nagle zagrzmiało, zrobiło się ciemno i ściana deszczu. Na szczęście tylko na chwilę. Wieczorem ruszamy jeszcze w jedno miejsce – do ruin Twierdzy Osówiec – Fort IV. Trasa dostępna dla każdego turysty rozpoczyna się przy parkingu na Carskiej Drodze.

Początkowo idzie się szlakiem, który ma być dedykowany biegaczom. Po kilometrze widać wykonane z drewna schody. Idąc do góry – można zobaczyć na zboczach ruiny prochowni.

Jak widać ruiny porośnięte są, jak podaje portal Biebrza 24, „specyficzną dla takich miejsc, rzadką roślinnością, podobną do roślinności górskiej. Wewnątrz ruin tworzą się nacieki wapienne, podobnie jak w jaskiniach.” 

My wracamy do Goniądza po drodze zatrzymując się m. inn przy innych miejscach wchodzących w skład Twierdzy Osówiec.

Kolejny dzień , który oczywiście miał być deszczowy, radośnie wita nas słońcem. Co robimy ? Znowu pakowanie i w drogę. Ostatni etap naszej wędrówki – Augustów. Oczywiście po drodze przystanki. Zapraszam na część piątą.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *